Na dworze siąpi deszcz, niebo zasłaniają ciemne chmury, a my pełni wiary, że wyjdzie słońce kończymy obozowanie w Koźle i 19 lipca 2012 r. wspólnie z wójtem gminy Kolno Tadeuszem Klamą, naszą kadrą projektową oraz z zaprzyjaźnioną grupą młodzieży wyruszamy na spływ kajakowy po Krutyni w ramach realizacji projektu "Szlakiem wydarzeń historycznych".
 
Naszą przygodę rozpoczynamy na Jeziorku Krutyńskim. Wodujemy w asyście ratowników. Niektórzy mają strach w oczach, ale wkrótce okazuje się, że niepotrzebnie. Rzeka nie jest głębsza, niż do kolan. Jej łagodny, leniwy nurt sam niesie kajak, zaś wspaniałe widoki mijanych wzgórz morenowych z nawiązką wynagradzają znikomy przecież wysiłek. Humory dopisują. Mamy piękną pogodę. Zachwycamy się ptactwem wodnym, a szczególnie przepływającymi tuż obok nas dostojnymi łabędziami. Nie jesteśmy sami. Nieopodal przepływają łódki-pychówki oblegane przez mniej aktywnych i starszych turystów, szczególnie zza zachodniej granicy, dla których jesteśmy sporą atrakcją. Koryto rzeki jest miejscami zarośnięte przez trzciny, a tuż pod wodą znajdują się powalone konary drzew i piaszczyste wysepki, w których niektórzy niefortunnie lądują. Nikt nie zostaje bez pomocy. Bardziej wprawni kajakowicze pomagają tym, którzy na ogół płyną po raz pierwszy. Tuż za rozlewiskiem mamy przenoskę kajaków. Panowie stają na wysokości zadania i przenoszą je paniom za młyn. Meandrując wśród lasów i podmokłych łąk dopływamy do Rosochy na zasłużone, kończące wyprawę grillowanie.
 
Położony w sercu Mazur, jeden z najpiękniejszych w Europie szlak kajakowy okazał się wymarzonym miejscem relaksu z przyjaciółmi na łonie natury. Każdy może nim popłynąć, bez względu na wiek i umiejętności. Większość z nas płynęła po raz pierwszy i na pewno tego nie żałuje.

Patryk Remiszewski